…że najtrudniejsze to przyjść i mówić co się ma na myśli…

Czym jest psychoterapia? Można powiedzieć, że jest ona specyficznym rodzajem kontaktu międzyludzkiego mającego realny wpływ na zdrowie znajdujących się w tej relacji ludzi. Oczywiście nie każda terapia jest udana, ale zazwyczaj jeśli ktoś jest dobrze zorientowany, co do jej skuteczności jako samej w sobie to w zdecydowanej większości jest działaniem wpływającym i zmieniającym przestrzeń psychiczną człowieka. Wywodzę się z kręgu tych osób, które twierdzą, że jest ona jedyną skuteczną metodą mogącą wyleczyć chorobę psychiczną. Oczywiście nie ignoruję działania leków, które w obecnej rzeczywistości są nieodzowne, jednak uważam, że psychoterapia jest najskuteczniejszą metodą oddziaływania. Potwierdzą to zapewne osoby borykające się z wieloletnim przyjmowaniem leków, które po pewnym czasie zmieniane są na inne, ale niestety na dłuższą metę okazuje się, że jedynie łagodzą objawy. Mimo to znam osoby, którym to wystarcza, co należy uznać jako sukces psychiatrii. Nie istnieje oczywiście jakiś cudotwórca terapeuta, który jest w stanie wyleczyć wszystko, bo takich ludzi nie ma, jednak poziom wiedzy w zakresie psychoterapii jest wysoki i myślę, że każdy potrzebujący znajdzie metodę najbardziej pasującą do niego. Czym zatem jest psychoterapia lub jak kto woli analiza naszych przeżyć w kontekście rozumienia świadomego ich pochodzenia, gdyż myślę, że to kluczowe dla każdego człowieka, by być świadomym swych myśli, wyobrażeń, przeczuć czy też zachowania. Psychoterapia jak gdyby odkrywaniem tajemnic naszej duszy (gr. psyche), a więc poznawaniem naszego psyche jako miejsca, w którym mieścimy się „my” sami. Wielość zjawisk, jakie mają miejsce tam, w tej niematerialnej przestrzeni możemy jedynie zobaczyć, śledząc badania neurologów obrazujących ilość procesów elektrochemicznych zachodzących w mózgu i ogólnie w całym ciele człowieka. Możemy zatem powiedzieć, że nasza psychika jest naszym domem, który musi funkcjonować non-stop. Śledząc zza jego okien, możemy zaobserwować i dzień, i noc, i wszystkie pory roku. Możemy w nim spać i bawić się, ale możemy też z niego wyjść i mieć poczucie, że jest on bezpieczny, a my możemy zawsze do niego wrócić. I właśnie gdy ten nasz dom zaczyna się chwiać lub przeciekać można stwierdzić, że cierpimy psychicznie. Nie ważne jest, jaka to jednostka chorobowa. Zawsze widzimy pewną dolegliwość naszej duszy. Ból psychiczny, którego nie ma, a jednak jest. Często staramy się lepić ten dom, poprawiać i remontować i często to wystarcza, lecz są sytuacje, w których powinniśmy podjąć decyzję o jego gruntownym remoncie lub rozbiórce i nowej budowie. W tym procesie potrzebny jest jednak drugi człowiek. I taką rolę widziałbym dla psychoterapeuty w relacji leczącej. Ja w swej technice staram się być w miarę możliwości otwarty na tematykę myśli i przeżyć, choć czasem pewnie z marnym skutkiem. Są świetni terapeuci, którzy sami się otwierają, ukazując swą przestrzeń w celu pokazania siebie. Myślę, że najtrudniejsze to przyjść i mówić co się ma na myśli. Jednak gdyby można było czasem cenzora słów wyłączyć i móc usiąść w fotelu i opowiedzieć co widzi się przez okno swego domu, to myślę, że wówczas pacjent spełnia sam rolę swego psychoterapeuty, a terapeuta jest tylko narzędziem wspierającym. Każdy wybiera z terapii to, co go interesuje. Nie ma możliwości wpływu na decyzje drugiego człowieka, gdyż każdy ma własne sumienie. Można jednak pokazać wielość możliwości interpretacji obrazu. To jakby móc spojrzeć każdego dnia z innej perspektywy na ten sam obraz i wciąż odkrywać w nim coś nowego i inspirującego. To nauczenie się bycia dorosłym dla dziecka w nas samych.
Marcin Kapturkiewicz, Kraków 20.11.2019 r.
Comments